"Kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat!" /Janusz Korczak/

poniedziałek, 13 grudnia 2010

Indeks Sukcesów

    To co mnie zachwyciło w Projekcie Akademia Przyszłości, to były, niewątpliwie, Indeksy Sukcesów. Uczeń zaproszony do udziału w tym projekcie otrzymuje wyprawkę, na którą składa się właśnie Indeks Sukcesów oraz Magiczny zeszyt. Każdy tutor jest zobowiązany wyłapywać każdy, nawet najmniejszy sukces dziecka i wpisywać do indeksu pod koniec zajęć. Ma się to stać rytuałem, aż uczeń sam będzie dostrzegał swoje mocne strony, zacznie się z nich cieszyć i robić użytek - a o to przecież chodzi! :-)


Tak wygląda Indeks Sukcesów:



Sukcesy dobrze jest wpisywać w radosnej i motywującej formie. Np.: 
  • Jesteś mistrzem w dodawaniu  i odejmowaniu ułamków o takich samych mianownikach.
  • Znasz angielskie nazwy zwierzaków z prawie całego ZOO!
  • Zrobiłeś dla swojego tutora najtrudniejszy test na świecie z języka angielskiego.
  • Jesteś świetny z znajdowaniu różnic na obrazkach!
  • Osiągnęłaś mistrzostwo w obliczaniu obwodów figur.
Sama cieszyłabym się z takiej niecodziennej, "małoszkolnej" oceny.. ;-D


"Masz w sobie potężny magazyn siły  i potężny generator, który dostarczy ci jej jeszcze więcej - jeśli tylko postanowisz go włączyć i zacząć z niego korzystać."
/Beata Pawlikowska/

wtorek, 23 listopada 2010

Julka i przedszkole - C.D.


    Co zrobić, żeby dziecko zaczęło chodzić do przedszkola..?
Szczególnie takie, którego poczucie bezpieczeństwa pozostawia wiele do życzenia?
Julka to przykład dziecka, które posiada atrybuty uwagi i troski, ale nie autentyczne zaangażowanie rodziców w rozwój i potrzeby emocjonalne córki. Śmiem twierdzić, że dziewczynka za stały i pewny uważała jedynie swój dom – budynek. On zawsze stał na swoim miejscu, w nim można było dyktować swoje warunki i do niego wracali rodzice, którzy (o losie!) byli właśnie niestali, niepewni i niekonsekwentni. Cała reszta, czyli: najbliższa okolica, parki, place zabaw, sklepy, a szczególnie przedszkole - jawiła się, jako miejsce zagrożenia, na które reaguje się strachem.

   Dom, element stałości, stał się dla dziewczynki miejscem, z którego postanowiła nie wychodzić do przedszkola.

   Jak tu być pewnym, że mnie nie zostawią w tym przedszkolu, nie zapomną odebrać?  Mama tak późno wraca! Zresztą tam jest obco, nie wiadomo jak rozmawiać i bawić się z dziećmi, których jest duużooo, każą mi jeść jakieś obiady, które nie smakują tak, jak te babcine, będę musiała się dzielić, być grzeczną (cokolwiek to znaczy!) i słuchać pani..!?
Dobrze, że JEST niania! Ona zawsze wie, co chcę, spędza ze mną czas, śmieje się, czasem zabrania, odmawia, ale przynamniej wiem na czym stoję! Uff! ;-)

   Dlaczego ja stałam się nadzieją rodziców? To proste – BYŁAM.  I przez moją obecność, pomału Julka nabierała pewności i poczucia bezpieczeństwa, również poza domem.

niedziela, 21 listopada 2010

Moja przygoda z Tutoringiem

   Odkąd dowiedziałam się o projekcie AKADEMIA PRZYSZŁOŚCI organizowanym przez Stowarzyszenie Wiosna, wiedziałam, że jest to coś dla mnie. Dosłownie ciągnęło mnie, żeby zacząć działać w tym projekcie. Wysłałam  więc szybko maila do koordynatora projektu i dostałam od niego wyczerpujące informacje, jak wygląda rekrutacja. Miałam szczęście, gdyż okazało się, że zdążę się załapać na ostatnie rozmowy rekrutacyjne i szkolenie wolontariuszy.
   Tak, jest to akcja ochotnicza – wolontariusz, po szkoleniu dostaje miano osobistego tutora wybranego ucznia z danej szkoły. Aby uczeń mógł uczestniczyć w tym projekcie, wcześniej musiała znaleźć się osoba, która wykupiła dla niego indeks. Więcej o tej akcji tutaj: http://www.akademiaprzyszlosci.org.pl/article/1914.htm
Tak więc, po przejściu rekrutacji i szkolenia, oficjalnie jestem tutorem.

   Kim jest tutor? W dosłownym tłumaczeniu, to korepetytor, tyle, że tutorzy z Wiosny są niezwykli! Stawiamy, nie tyle na poprawę ocen, podciągnięcie się w nauce  ucznia (możemy to osiągnąć pośrednio), co na wzrost własnej wartości, odkrywanie w sobie zdolności do osiągania sukcesów, rozwijanie dociekliwości poznawczej, otwarcie na samorozwój.

   Zajęcia z tutorem powinny być wyjątkowe, oparte na metodach aktywizujących i twórczego myślenia. Dzięki temu wolontariusz ma szansę dotrzeć do dziecka i wzbudzić w nim „głód wiedzy” i samodzielność.

   Już wiem w jakiej szkole będę działać (zajęcia odbywają się właśnie w szkołach, które zgłosiły się do projektu AKADEMIA PRZYSZŁOŚCI) Teraz czekam na przydzielenie mi ucznia..Już nie mogę się doczekać! :-)
   Po szkoleniu jestem pełna entuzjazmu i oczekiwania (naprawdę świetni ludzie działają w Wiośnie!:-)). Myślę, że razem z uczniem będziemy się rozwijać – taki przynajmniej mam plan! :-)




"Nie bój się Sucharku - powiedział Jonatan - Jesteś teraz Karolem Lwie Serce, pamiętaj!"
Astrid Lindgren - "Bracia Lwie Serce"

Julka i przedszkole

    Regularnie pracuję z Julką już od 4 miesięcy. Zaczęłyśmy się spotykać pod koniec lipca (pisałam o tym fakcie w lipcowym poście). Przez ten czas moja podopieczna poczyniła ogromne postępy. Rozwinęła swoje zdolności manualne - z chęcią rysuje, maluje, wykleja, itp. Wyciszyła się, stała się bardziej empatyczna, dostrzega potrzeby innych. Świetnie reaguje na muzykę - tańczy śpiewa, nuci. No i największy przełom – zaczęła uczęszczać do przedszkola!!!

   Na początku naszej pracy, dziecko reagowało alergicznie na samo słowo „przedszkole” – płacz, krzyk, choroby, moczenie nocne. Rodzice bezsilnie załamywali ręce, gdyż nie wiedzieli co robić w tej sytuacji. Dziecko w wieku 4 lat powinno już regularnie uczęszczać to takiej placówki, a Jula nawet nie myślała, żeby zrezygnować z „domowych uciech”. W domu miała poczucie bezpieczeństwa, możliwość wpływu na wiele spraw, szczególnie dotyczących jej samej. Była przyzwyczajona, że domownicy spełniają jej życzenia, a jeśli nie wyrażali takiej chęci – to i tak umiała sprawić, że dostawała to co chce. ;-) Rodzice, niesłychanie zapracowani, wracający późnym wieczorem do domu, byli bardzo podatni na jej „argumenty”. A chcąc zrekompensować swoją długą nieobecność, tym bardziej obdarowywali, czym tylko chciała. Gdy pojawiała się mama, dziecko nie odstępowało jej ani na krok. Zmęczona rodzicielka, chcąc nie chcąc, spełniała oczekiwania córki, dla tzw. świętego spokoju.
   Zresztą, nie ma się co dziwić - dziecko rzadko widujące rodziców jest bardzo żądne ich obecności – taka też była Julka.

  Jak w takiej sytuacji sprawić, żeby dziewczynka zaczęła uczęszczać do przedszkola?
Dziecko odczuwające notoryczny brak obecności rodziców, posiadające wszelkie możliwe zabawki i gry, mające swoją nianię, która zabiera w atrakcyjne miejsca, porozumiewające się przeważanie tylko z dorosłymi  - ma pójść do tego „okropnego przedszkola” i zostać bez osób, spełniających wszystkie zachcianki???
Niemożliwe! ;-)
W dodatku w tym strasznym miejscu są straszne dzieci, które na pewno będą niemiłe i pozbawią wszystkiego – zabawek i uwagi! 
I jeszcze trzeba się umieć dzielić! 
Niemożliwe! 
„Nie pójdę do żadnego, głupiego przedszkola!”
Tym sposobem Julka zwiedziła 4 placówki przedszkolne. Przeważnie kończyło się po 2 wizytach. Na trzeci dzień, dziecko kategorycznie odmawiało pójścia i rodzice kapitulowali (bo przecież musieli iść do pracy).
Nadzieja wstąpiła, gdy pojawiłam się ja… ;-)

sobota, 24 lipca 2010

Wakacyjne transformacje

  Po raz kolejny nastał dla mnie czas zmian. Postanowiłam zakończyć mój rozdział związany z Klubem Malucha, a na dłużej związać się z rodziną Julki. Pani nauczycielka znów zostanie nianią! ;-)
Cieszy mnie ta zmiana, mimo, że będę tęsknić za szkrabami ze żłobka. Nie będę się tu rozpisywać o powodach, chociaż tego podstawowego, to się każdy łatwo domyśli.. ;-)
Teraz z Julką będziemy dłużej. Plany mamy wielkie, bo w grę wchodzą wizyty w kinie, teatrze, spacery po Starym Mieście, podróże tramwajami i autobusami, krótkie wizyty w przedszkolu, udział w warsztatach dla dzieci, itp. Po porostu socjalizacja małego człowieczka, na którą niestety nie mają czasu rodzice. Mam nadzieję, że się dobrze wywiążę z tego zadania i Julka nabierze nowych doświadczeń.

czwartek, 24 czerwca 2010

Prace plastyczne pierwszaków dla szpitala w Krakowie - c.d.

   Dziś przedstawiam prace pierwszaków ze Szkoły Podstawowej nr 4 w Wieliczce. Dzieci wcześniej dowiedziały się od Pani Kasi, swojej wychowawczyni, że mają dokładnie przemyśleć temat pracy i przygotować potrzebne materiały do kolażu. Klasa przejęła się misją nie lada, bo niektórzy już w domu stworzyli rysunki dla dzieci ze szpitala!
Zobaczcie jak im to wyszło!
Praca Pawła
Praca Kuby
Wspólna praca Pawła i Michała
Praca Norberta
Praca Wiktorii
Wspólna praca Martynki i Małgosi
 Praca Klaudii
Praca Natalii
Praca Kuby
Praca Gabrysi
Wspólna praca Wiktorii i Karoliny
Praca Mileny
Praca Adriana
Praca Kacpra
Praca Alana i Łukasza
Praca Darii
Praca Pawła i Michała

środa, 23 czerwca 2010

Rysunki dzieci dla Szpitala Św. Rafała w Krakowie

Wczoraj otrzymałam prace 6 - latków z Przedszkola "Fabryka Snów" z Warszawy!
Oto one:
Rysunek Gabrysi
Rysunek Wiktorii
Rysunek Wojtka
Rysunek Szymka
Rysunek Zosi
Rysunek Alicji
"Wyścigi czarownicy z samolotem"
Rysunek Zuzanny
Rysunek Franka
Rysunek Olka
"Cyrk i małpa na trampolinie"
Rysunek Szymona
"Wesoły las"
Rysunek Antosia
Rysunek Mikołaja
"Clown"

sobota, 19 czerwca 2010

Dzieci dzieciom - namaluj obraz dla dzieci w szpitalu!

  Szpital Św. Rafała w Krakowie tworzy nowy odział - Pediatrię. Postanowili, że na ścianach sal zawisną prace dzieci przedstawiające wesołe sceny lub wyobrażenia na temat pracy lekarzy. Zorganizowano konkurs. Najlepsze prace zostaną oprawione i będą upiększać odział dziecięcy.
  Zostałam poproszona o zorganizowanie tych prac. Pierwszą, która włączyła się do akcji była Julka. Wykonała wesoły obrazek na kolorowym papierze technicznym. Wykorzystała kredkę, plastelinę, elementy wyklejanki. Wyszło zgrabne dziełko. ;-)
Postanowiłam poprosić też koleżanki, które na co dzień pracują w szkole lub przedszkolu o wykonanie tej pracy z dziećmi. Z chęcią zgodziły się pomóc! 
Dla szpitala w Krakowie swoje prace tworzą dzieci z klasy Ic w Szkole Podstawowej nr 4 w Wieliczce, dzieci z kl. I, II i III w Szkole Podstawowej w Modlniczce i grupa przedszkolaków z Przedszkola w Warszawie! Dzięki Wam i Waszym Paniom! Szczególnie: Pani Uli, Pani Kasi, Pani Anecie, Pani Agnieszce i Pani Angelice! :-)


Masz małego artystę w domu??? Dołącz się do akcji! Zapraszamy!
Tematy prac:
1. Moje wyobrażenia na temat pracy lekarzy w szpitalu.
2. Wesoły obraz dla chorego dziecka w szpitalu (tematyka dowolna).

Format A3, papier techniczny.
Dla zwiększenia atrakcyjności pracy - połącz różne techniki! :-)

Można nadsyłać prace do 18 lipca 2010!
Kontaktujcie się ze mną:
e - mail: attaner80@tlen.pl
gg: 25 85 059
tel.: 0 600 920 757

środa, 16 czerwca 2010

Preferencje Malucha

   Zauważyłam, że z powodu braku nadmiaru ciała, nie jestem tak popularna u maluchów, jak mogłabym być. Ciocie, które mogą się pochwalić kształtami Rubensa są rozchwytywane i jeśli odstąpią na chwilę, zaczyna się rozpacz. Ja mam luzy, więc jestem na posyłki... ;-) Wyjątkowym miłośnikiem kobiecych piersi w rozmiarze miseczki powyżej B, jest Patryk. Zachowaniem przypomina małego zombi - wyciąga rączki przed siebie, paple "meme, mama cieee" i lezie za ulubioną ciocią ... hmmm lub piersią.
  Skoro więc, któraś z Was cierpi na kompleksy z powodu masy ciała, to polecam instytucje, typu żłobek, przedszkole - zaraz zostaniecie wyleczone i odpowiednio dowartościowane! :-D
  Wczoraj były drugie urodziny Oliwki. Z tej okazji pojawił się tort, balony, "sto lat" i tańce. Najwięcej emocji i zadymy zapewniła ognista fontanna na torcie. Efekt świetny - dzieciaki zauroczone, ale później było mnóstwo dymu i smrodku. Tańce były bardzo szybkie. Skończyły się zaraz po złapaniu się dzieci za rączki w kole. Niestety ciocie zapomniały, że maluchy tylko tyle umieją... ;-) Honor grupy uratował Michał, który jako jedyny obhulał solenizantkę! Urodziny się udały, a ciocia - szefowa całego interesu, napstrykała fotek  - dowodów rzeczowych dla rodziców. :-) 

środa, 9 czerwca 2010

"Moje" dzieci :-)

   Julka wczoraj miała dzień aktorski. Ledwo weszłam do domu, już babcia mnie informuje, że Jula od rana deklamuje wierszyki. Jak wcześniej nie chciała ani słowa pisnąć, tego czego się nauczyła, tak teraz nadrabia straty. Usłyszałyśmy więc całego "Bambo" i fragmenty "Słonia Trąbalskiego". Pamięć to ona ma! ;-) A babcia zdziwiona - "Kiedy ona się tego nauczyła?" Pewnie myślała, że my się TYLKO bawimy... 
Chyba babcię muszę przeszkolić z podstaw pedagogiki! ;-)

  W Klubie Malucha, natomiast ruch i zamieszanie. Dzieciaki zdziwione i ucieszone, że ciocia nie przestraszyła się i do nich wróciła. 
Poniżej, jeden z bandy szalonych malców - Emanuel - zalotny czaruś i zawadiaka! ;-) 

piątek, 4 czerwca 2010

Julcia i jej świat

   Julka bawi się w kotka. Buduje klatkę dla upolowanych myszek. A później przygotowuje potrawkę. Wszystko w roli kotka! ;-)
"Nigdy, przenigdy mi nie uciekniecie.. 
Pyszniutkie są myszki z dżemem czekoladowym..
Sera sobie dodam, będziecie jeszcze pyszniejsze.. albo takiej marchewki... albo takiej czekolady.."

  Jula bardzo lubi bawić się ciastoliną. Ostatnio lepimy zwierzęta i opowiadamy o nich. Mała ma ogromną wiedzę na temat zwierząt, szczególnie jak na 4 - latkę! Odróżnia zwierzęta żyjące w Polsce od tych afrykańskich i podbiegunowych. Potrafi nazwać każde wskazane zwierzę! Rzadko kiedy się myli. Dziś lepiłyśmy owady. Były pająki, mrówki, pszczoły i krwiożercze komarzyce! ;-)
  "Ale dlaczego te komarzyce wyssysają krew..? Nie mogą jeść ciasteczek?"

wtorek, 1 czerwca 2010

Na Dzień Dziecka - Dzieci!

 Z okazji Dnia Dziecka zafundowałam sobie dość oryginalny prezent! Rozpoczęłam pracę w Klubie Malucha. Mam tam wiele fuch. Otóż jestem tam ciocią, przytulanką, karmicielką, usypiaczką, zabawianką, przewijanką, obserwatorką oraz załączyłam funkcję "oczy dookoła głowy". ;-) Wow, zakres niezły! Ale muszę wyznać, że dzieciaki które tam spędzają dzień, warte są tego wszystkiego, a nawet więcej! Tak rozkosznych maluchów dawno nie spotkałam. Każde jest inne i każde wyjątkowe! Nie wiem, może to mnie się włączyła żarówa sygnalizująca nadejście instynktu macierzyńskiego i tylko ja tak to odbieram..? Czas pokaże, czy wrażenie z pierwszego dnia zostanie, czy się rozmyje...


Historyjki wyssane z palca: 
 Ciocia zaplata warkoczyki dziewczynkom, żeby włoski nie leciały na oczy. W grupie jest też chłopczyk z dłuższymi włosami - grupowy mądrala - Antoś. Ciocia chcąc zażartować i sprawdzić reakcję chłopca woła: 
- Chodź Antoś, ciocia tobie też zaplecie warkoczyka!
- Ale ciociu, ja mam za krótką sierść!

- Co budujecie?
- Fabrykę?
- A co tam będziecie produkować?
- Siano!

:-D

środa, 26 maja 2010

Prezenty dla mamy cz. II

   Dziś Dzień Mamy. Z tej okazji należało przygotować taki Specjalny Prezent dla mamy Julci. Wymyśliłam sobie, że będzie to przestrzenny kwiat doniczkowy. Zakupiłam więc - styropianową kulę, wygrzebałam z domowych zakamarków pojemnik po surówce, bibułkę, kółka do małego origami, szpilki, sznurki, nazbierałam kamyków, ułamałam gałąź... i uznawszy, że mam wszystko - zapakowałam te dziwaczne "precjoza" i ruszyłam do Julki. Mała prawie oszalała, jak zobaczyła ten oryginalny zestaw. Zaraz owinęła się w bibułę i zaczęła szeleścić. :-) Ciekawość jednak przywołała ją do porządku i postanowiła mi pomóc.
  Tak oto powstał jedyny w swoim rodzaju kwiat jednych zajęć... ;-)


U osiedlowej handlarki udało mi się uczynić jeszcze jeden istotny zakup. Kamyczki ozdobne Made In China. Prawda, że urocze??? ;-)

Aaaa, zapomniałabym - mama Julki była oczarowana... :-D



Ze "śmiechutek" Julci 
Jula: Ja to bym nie chciała mieszkać z taką panią Renatką?
Ja: Dlaczego?!
Jula: Bo Ty nie masz ciasteczek!
Ja: No tak, prawda wczoraj zjadłam Ostatniego Wafelka..
Jula: No widzisz?
:-D
Czy ja wyglądam na zagłodzoną?

wtorek, 25 maja 2010

Tropiciel wafelków

   Pewnie niejednemu z Was trafiła się taka chwila w życiu, w której stwierdziliście, że zasługujecie na coś słodkiego. :-) Mnie taki moment dopadł dziś. Akurat tak się szczęśliwie złożyło, że został mi Ostatni Wafelek. Rozsiadłam się wygodnie, rozpakowałam z szelestem nagrodę i..... chruup, chruuuup. Odwracam nagle pod przymusem wzrok i co napotykam??? Wielkie Wygłodniałe Oczyska Tropiciela Wafelków! Cały czar chwili prysł! Siedzi i gapi się na Mojego Wafelka! Nie chce ustąpić! Z racji, że miałam pełne usta - pokręciłam głową, pomruczałam coś w stylu: nu nu.. Nie podziałało! W końcu, odwróciłam wzrok i udaję, że go nie widzę. Po chwili usłyszałam głuchy pomruk, zapowiedź warczenia! No cóż nie pozwolę, żeby ktoś na mnie warczał, szczególnie wtedy, gdy rozkoszuję się, a dokładniej, rozkoszowałam się spożywaniem słodkiej nagrody! Okrzyczałam.
Wtedy Tropiciel Wafelków dumnie wstał, zadarł ogon i odmaszerował obrażony...
    Wniosek - następnym razem kiedy stwierdzę, że zasługuję na coś słodkiego, to wejdę do łazienki, odkręcę wodę, odpakuję z zagłuszonym szelestem wafelka i schrupię! :-)

poniedziałek, 24 maja 2010

Prezenty dla Mamy cz.I

   Julka była dziś pełna zapału i chęci do pracy. Dowiedziałam, się po raz kolejny zresztą, że nie mogła się na mnie doczekać i domagała się od babci i cioci pokazywania na zegarze, ile czasu zostało do mojego przyjścia!
Milutko, nieprawdaż? ;-)
   Przygotowałam na dziś bristol, na którym przyklejałyśmy prace Julki. Jej reakcja na widok wielkiego kartonu była prawidłowa: ojej, plakat! :-)
    Głównym motorem nakręcającym Małą do działania, była chęć sprawienia przyjemności mamie. Jula wie, że dopiero w środę jest Dzień Matki, ale już dziś trzeba było mamę uszczęśliwić. Więc nic innego nie pozostało, tylko zabrać się do pracy. Przygotowałam również specjalne kółka w różnych kolorach i kształtach - kółka do (jak ja to nazywam) Małego Origami.
   Julka z zapałem wzięła się do przyklejania kółeczek, tworzenia swoistych mozaik i postaci. Furorę zrobiła też masa klejąca, za pomocą której przyczepiałyśmy prace do bristolu. Najpierw trzeba było ją oderwać od całości, ugnieść, uformować i przykleić do kartki, a później kartkę do plakatu. Rezultat niezły - to co trzeba wisi, nie spada i nie potrzeba taśmy, która niezbyt efektownie wygląda. Ostatecznie plakat zawisł na drzwiach pokoju dziecięcego i przyciąga uwagę barwami.
   W tak zwanym międzyczasie, próbowałam wryć do podświadomości  Julci piosenkę dla mamy "Mama to skarb największy na świecie.." Myślę, że częściowo mi się udało, bo zaczęła fragmentami towarzyszyć mi w śpiewie.
   A tak prezentuje się plakat Julci - poniedziałkowy prezent dla Mamy:



 Dla niewtajemniczonych - ten zwierz z wielkimi uszami i "przyciskiem" na brzuchu, to słoń! :-) Ma trąbę, a jakże, tylko zrobioną jednym pociągnięciem kredki... ;-)

piątek, 21 maja 2010

Bułeczniak - sklep z bułkami ;-)

Julka's hits:

W kosmosie, to mamy mają wąsy, a tatusiowie nie!  

A mój tata nie goli się w sobotę i niedzielę, a tak to codziennie, czyli w poniedziałek i we wtorek.
 

Kocham cię najbardziej na świecie!!! Eehhhmm, to mamusię kocham najbardziej na świecie, a ciebie trochę kocham!
 

Obiecuję, że zacznę chodzić z notesikiem u boku i zapisywać "śmiechutki" Julci, bo to tylko szczyt góry lodowej! :-D

czwartek, 20 maja 2010

Zabawy z Krakowem w tle

    Moje wczorajsze spotkanie z Julką odbyło się pod znakiem legend krakowskich. Oczywiście poczesne miejsce zajmował smok wawelski, jama smocza, wypita Wisła (też by się nam w Krakowie smok przydał, upił by tej Wisły trochę. Potem mógłby do bajki wrócić ;-)) Wawel, Rynek z gołębiami i trębaczem na wieży.
   Po wysłuchaniu Legendy o Smoku Wawelskim, postanowiłyśmy zbudować smoczą jamę. Budowałyśmy ją z czego się tylko dało. Poszły w ruch kosze na zabawki, poduszki, koce.. Jama wszakże wyszła pyszna ;-) Należało znaleźć smoka. Na początku sama Julka wystąpiła w tejże zaszczytnej roli - i muszę przyznać, że ryczy pięknie! ;-D (Ciekawe jakie zdanie na ten temat ma babcia Julci? :-)) Później smokiem mianowałyśmy dinozaura Tyranozaura Rex  - dziwnym trafem, bardzo podobnego do naszego smoczusia spod Wawelu! Kolejnym zadaniem był wybór śmiałków, którzy odważyliby się ze ze smokiem walczyć. Heh, Jula wystawiła ich niezłą armię! Taaak, ma z czego wybierać. Kogo tam nie było.. pluszowi rycerze wszak dominowali. Był Don Lumpek, Lord Ślimak, Hrabia Świstak, Sir Lew i wielu innych. Jak z legendy wiadomo, śmiałkowie ci próby nie przeżyli i marnie zginęli. Julka postanowiła, że sama smoka pokona. Tak też się stało. Walka była zacięta i głośna. W nagrodę za czyn chwalebny, zatańczyłyśmy krakowiaka  i usiadłyśmy do kolorowania gołębi z krakowskiego rynku. Po pewnym czasie, w trakcie malowania i lepienia z ciastoliny dam dworu, Jula podśpiewywała już bezwiednie "Krakowiaczek jeden.." ;-)

wtorek, 18 maja 2010

"Dzieci Azji" - Kambodża c.d.

  foto by Monika Gabryszewska
  
  Istnieje taka wioska na naszej planecie, której mieszkańcy postanowili nie mieć na co dzień stałego gruntu pod nogami. Żyją w zbudowanych nad wodą domach na palach , a łodziami przemieszczają się i przewożą towary. Można przypuszczać, że dzieci tam żyjące, najpierw uczą się wiosłować, a później chodzić... :-)Jak widać na fotkach, potrafią również sprytnie obchodzić się z wężami wodnymi. Oczywiście, jakże tu nie wykorzystać nadarzającej się okazji? Za jedyne "one dolar", mógł sobie turysta strzelić fotkę z pełznącym gadem! A jakże! :-)
   Do takiej wioski na wodzie (zwanej Chong Kneas - gimnastyka dla języka! ;-)), dotarła w trakcie swojej podróży - Monika. Było to w Kambodży, w pobliżu miasta Siem Rap.

"Kultura w sieci dla dzieci"


  Moje wertowanie po opasłych tomach internetu i tym razem odniosło skutek! Oprócz różnych informacji o tym, jak założyć przedszkole i skąd na to wziąć pieniądze - znalazłam, przez przypadek - kapitalną stronkę dla dzieci! Z inicjatywy Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego powstała strona, na której dzieci mogą odbyć wirtualną podróż do kilku znaczących polskich miast. Oto ona: http://kula.gov.pl/ Polecam, bo sama siedzę i słucham głosu Wojtka Malajkata i Mai Ostaszewskiej, jak zaczarowana! ;-)
  Rodzice, nauczyciele mogą pobrać ciekawe materiały, scenariusze i wykorzystać je do zabaw i zajęć z dziećmi. Już wiem co będę robić z Julką przez najbliższe kilka spotkań! O efektach naszej pracy, na pewno poczytacie.. :-) 

poniedziałek, 17 maja 2010

Czar tajemniczej Miczidanki..


Taka mała Miczidanka mi się spodobała,
takie wielkie pióro miała, ona taka mała!
  Dziś pracowałam z Julą "na Miczidance". To krótka piosenka, którą się śpiewa z pokazywaniem. Dzieci ją uwielbiają. Jest krótka, śpiewa się ją kilka razy - najpierw wolno, później coraz szybciej. Cała trudność polega na tym, żeby sobie nie pomylić gestów. Śmiechu przy tym co niemiara! :-)
  Z Julką było podobnie - załapała błyskawicznie! Spodobało się! Później wymyślała swoje słowa i podkładała do melodii. Wymyślałyśmy też, kim jest Miczidanka i skąd pochodzi?
No więc, Miczidanka, według Julki, pochodzi z kosmosu, jest kudłatym zwierzem z wielkim piórem, o które ciągle się potyka. Ma też bardzo długie wąsy, na których zjeżdża, jak po linie na Ziemię. Po skończonej wizycie, wspina się na swoją planetę, używając również tych samych wąsów.
  Oczywiście, należało to wszystko namalować... W trakcie malowania, wyklarowała się jeszcze jedna istotna informacja o Miczidance - kontrowersyjna! :-) Miczidanka nie posiada tarasu, ani balkonu, gdyż cierpi na lęk wysokości! :-D 



Cytat dnia: Chociaż raz dziennie naprawdę skup uwagę na dziecku lub bardzo poważnie odpowiedz mu na pytanie, a będzie to tyle samo warte, co całe godziny sprzędzone z dzieckiem, w czasie których nie poświęcasz mu uwagi.
źródło -> C. Rose & G. Dryden "Zabawy fundamentalne"

niedziela, 16 maja 2010

"Dzieci Azji" - Kambodża

Foto by Monika Gabryszewska :-)
  
  Tu już Kambodża. Dzieci zamiast być w szkole, kręcą się przy słynnym obiekcie świątynnym Ankor Wat. Próbują sprzedać jak najwięcej bransoletek. Są przy tym tak skuteczne, jak niejeden wybitny akwizytor! ;-) Nie znają współczesnych technik sprzedaży - po prostu - graja na emocjach! Wystarczy popatrzeć na zdjęcia i wiadomo o co chodzi...  

"Dzieci Azji" - Tajlandia c.d.


foto by Monika Gabryszewska
  
  Ta słodką Niunię, autorka zdjęcia, spotkała na ulicy Kao San w Bangkoku, późną wieczorową porą. Mała miała za zadanie prezentować regionalne nakrycia głowy i proponować biżuterię turystom! Wygląda na przyzwyczajoną, bo oczka się nie kleją..

"Dzieci Azji" - Tajlandia

  W cyklu "Dzieci Azji" prezentuję prace szalonej fotografki Moniki ;-)

foto by Monika Gabryszewska :-)

To maleństwo towarzyszyło swojej mamie w przygotowywaniu posiłków dla turystów na ulicy Kao San w Bangkoku. Nadmieniam, że była to ciemna nocka. Nasze dzieciaki to już dawno po kąpieli i paciorku w pieleszach..