"Kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat!" /Janusz Korczak/

środa, 26 maja 2010

Prezenty dla mamy cz. II

   Dziś Dzień Mamy. Z tej okazji należało przygotować taki Specjalny Prezent dla mamy Julci. Wymyśliłam sobie, że będzie to przestrzenny kwiat doniczkowy. Zakupiłam więc - styropianową kulę, wygrzebałam z domowych zakamarków pojemnik po surówce, bibułkę, kółka do małego origami, szpilki, sznurki, nazbierałam kamyków, ułamałam gałąź... i uznawszy, że mam wszystko - zapakowałam te dziwaczne "precjoza" i ruszyłam do Julki. Mała prawie oszalała, jak zobaczyła ten oryginalny zestaw. Zaraz owinęła się w bibułę i zaczęła szeleścić. :-) Ciekawość jednak przywołała ją do porządku i postanowiła mi pomóc.
  Tak oto powstał jedyny w swoim rodzaju kwiat jednych zajęć... ;-)


U osiedlowej handlarki udało mi się uczynić jeszcze jeden istotny zakup. Kamyczki ozdobne Made In China. Prawda, że urocze??? ;-)

Aaaa, zapomniałabym - mama Julki była oczarowana... :-D



Ze "śmiechutek" Julci 
Jula: Ja to bym nie chciała mieszkać z taką panią Renatką?
Ja: Dlaczego?!
Jula: Bo Ty nie masz ciasteczek!
Ja: No tak, prawda wczoraj zjadłam Ostatniego Wafelka..
Jula: No widzisz?
:-D
Czy ja wyglądam na zagłodzoną?

wtorek, 25 maja 2010

Tropiciel wafelków

   Pewnie niejednemu z Was trafiła się taka chwila w życiu, w której stwierdziliście, że zasługujecie na coś słodkiego. :-) Mnie taki moment dopadł dziś. Akurat tak się szczęśliwie złożyło, że został mi Ostatni Wafelek. Rozsiadłam się wygodnie, rozpakowałam z szelestem nagrodę i..... chruup, chruuuup. Odwracam nagle pod przymusem wzrok i co napotykam??? Wielkie Wygłodniałe Oczyska Tropiciela Wafelków! Cały czar chwili prysł! Siedzi i gapi się na Mojego Wafelka! Nie chce ustąpić! Z racji, że miałam pełne usta - pokręciłam głową, pomruczałam coś w stylu: nu nu.. Nie podziałało! W końcu, odwróciłam wzrok i udaję, że go nie widzę. Po chwili usłyszałam głuchy pomruk, zapowiedź warczenia! No cóż nie pozwolę, żeby ktoś na mnie warczał, szczególnie wtedy, gdy rozkoszuję się, a dokładniej, rozkoszowałam się spożywaniem słodkiej nagrody! Okrzyczałam.
Wtedy Tropiciel Wafelków dumnie wstał, zadarł ogon i odmaszerował obrażony...
    Wniosek - następnym razem kiedy stwierdzę, że zasługuję na coś słodkiego, to wejdę do łazienki, odkręcę wodę, odpakuję z zagłuszonym szelestem wafelka i schrupię! :-)

poniedziałek, 24 maja 2010

Prezenty dla Mamy cz.I

   Julka była dziś pełna zapału i chęci do pracy. Dowiedziałam, się po raz kolejny zresztą, że nie mogła się na mnie doczekać i domagała się od babci i cioci pokazywania na zegarze, ile czasu zostało do mojego przyjścia!
Milutko, nieprawdaż? ;-)
   Przygotowałam na dziś bristol, na którym przyklejałyśmy prace Julki. Jej reakcja na widok wielkiego kartonu była prawidłowa: ojej, plakat! :-)
    Głównym motorem nakręcającym Małą do działania, była chęć sprawienia przyjemności mamie. Jula wie, że dopiero w środę jest Dzień Matki, ale już dziś trzeba było mamę uszczęśliwić. Więc nic innego nie pozostało, tylko zabrać się do pracy. Przygotowałam również specjalne kółka w różnych kolorach i kształtach - kółka do (jak ja to nazywam) Małego Origami.
   Julka z zapałem wzięła się do przyklejania kółeczek, tworzenia swoistych mozaik i postaci. Furorę zrobiła też masa klejąca, za pomocą której przyczepiałyśmy prace do bristolu. Najpierw trzeba było ją oderwać od całości, ugnieść, uformować i przykleić do kartki, a później kartkę do plakatu. Rezultat niezły - to co trzeba wisi, nie spada i nie potrzeba taśmy, która niezbyt efektownie wygląda. Ostatecznie plakat zawisł na drzwiach pokoju dziecięcego i przyciąga uwagę barwami.
   W tak zwanym międzyczasie, próbowałam wryć do podświadomości  Julci piosenkę dla mamy "Mama to skarb największy na świecie.." Myślę, że częściowo mi się udało, bo zaczęła fragmentami towarzyszyć mi w śpiewie.
   A tak prezentuje się plakat Julci - poniedziałkowy prezent dla Mamy:



 Dla niewtajemniczonych - ten zwierz z wielkimi uszami i "przyciskiem" na brzuchu, to słoń! :-) Ma trąbę, a jakże, tylko zrobioną jednym pociągnięciem kredki... ;-)

piątek, 21 maja 2010

Bułeczniak - sklep z bułkami ;-)

Julka's hits:

W kosmosie, to mamy mają wąsy, a tatusiowie nie!  

A mój tata nie goli się w sobotę i niedzielę, a tak to codziennie, czyli w poniedziałek i we wtorek.
 

Kocham cię najbardziej na świecie!!! Eehhhmm, to mamusię kocham najbardziej na świecie, a ciebie trochę kocham!
 

Obiecuję, że zacznę chodzić z notesikiem u boku i zapisywać "śmiechutki" Julci, bo to tylko szczyt góry lodowej! :-D

czwartek, 20 maja 2010

Zabawy z Krakowem w tle

    Moje wczorajsze spotkanie z Julką odbyło się pod znakiem legend krakowskich. Oczywiście poczesne miejsce zajmował smok wawelski, jama smocza, wypita Wisła (też by się nam w Krakowie smok przydał, upił by tej Wisły trochę. Potem mógłby do bajki wrócić ;-)) Wawel, Rynek z gołębiami i trębaczem na wieży.
   Po wysłuchaniu Legendy o Smoku Wawelskim, postanowiłyśmy zbudować smoczą jamę. Budowałyśmy ją z czego się tylko dało. Poszły w ruch kosze na zabawki, poduszki, koce.. Jama wszakże wyszła pyszna ;-) Należało znaleźć smoka. Na początku sama Julka wystąpiła w tejże zaszczytnej roli - i muszę przyznać, że ryczy pięknie! ;-D (Ciekawe jakie zdanie na ten temat ma babcia Julci? :-)) Później smokiem mianowałyśmy dinozaura Tyranozaura Rex  - dziwnym trafem, bardzo podobnego do naszego smoczusia spod Wawelu! Kolejnym zadaniem był wybór śmiałków, którzy odważyliby się ze ze smokiem walczyć. Heh, Jula wystawiła ich niezłą armię! Taaak, ma z czego wybierać. Kogo tam nie było.. pluszowi rycerze wszak dominowali. Był Don Lumpek, Lord Ślimak, Hrabia Świstak, Sir Lew i wielu innych. Jak z legendy wiadomo, śmiałkowie ci próby nie przeżyli i marnie zginęli. Julka postanowiła, że sama smoka pokona. Tak też się stało. Walka była zacięta i głośna. W nagrodę za czyn chwalebny, zatańczyłyśmy krakowiaka  i usiadłyśmy do kolorowania gołębi z krakowskiego rynku. Po pewnym czasie, w trakcie malowania i lepienia z ciastoliny dam dworu, Jula podśpiewywała już bezwiednie "Krakowiaczek jeden.." ;-)

wtorek, 18 maja 2010

"Dzieci Azji" - Kambodża c.d.

  foto by Monika Gabryszewska
  
  Istnieje taka wioska na naszej planecie, której mieszkańcy postanowili nie mieć na co dzień stałego gruntu pod nogami. Żyją w zbudowanych nad wodą domach na palach , a łodziami przemieszczają się i przewożą towary. Można przypuszczać, że dzieci tam żyjące, najpierw uczą się wiosłować, a później chodzić... :-)Jak widać na fotkach, potrafią również sprytnie obchodzić się z wężami wodnymi. Oczywiście, jakże tu nie wykorzystać nadarzającej się okazji? Za jedyne "one dolar", mógł sobie turysta strzelić fotkę z pełznącym gadem! A jakże! :-)
   Do takiej wioski na wodzie (zwanej Chong Kneas - gimnastyka dla języka! ;-)), dotarła w trakcie swojej podróży - Monika. Było to w Kambodży, w pobliżu miasta Siem Rap.

"Kultura w sieci dla dzieci"


  Moje wertowanie po opasłych tomach internetu i tym razem odniosło skutek! Oprócz różnych informacji o tym, jak założyć przedszkole i skąd na to wziąć pieniądze - znalazłam, przez przypadek - kapitalną stronkę dla dzieci! Z inicjatywy Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego powstała strona, na której dzieci mogą odbyć wirtualną podróż do kilku znaczących polskich miast. Oto ona: http://kula.gov.pl/ Polecam, bo sama siedzę i słucham głosu Wojtka Malajkata i Mai Ostaszewskiej, jak zaczarowana! ;-)
  Rodzice, nauczyciele mogą pobrać ciekawe materiały, scenariusze i wykorzystać je do zabaw i zajęć z dziećmi. Już wiem co będę robić z Julką przez najbliższe kilka spotkań! O efektach naszej pracy, na pewno poczytacie.. :-) 

poniedziałek, 17 maja 2010

Czar tajemniczej Miczidanki..


Taka mała Miczidanka mi się spodobała,
takie wielkie pióro miała, ona taka mała!
  Dziś pracowałam z Julą "na Miczidance". To krótka piosenka, którą się śpiewa z pokazywaniem. Dzieci ją uwielbiają. Jest krótka, śpiewa się ją kilka razy - najpierw wolno, później coraz szybciej. Cała trudność polega na tym, żeby sobie nie pomylić gestów. Śmiechu przy tym co niemiara! :-)
  Z Julką było podobnie - załapała błyskawicznie! Spodobało się! Później wymyślała swoje słowa i podkładała do melodii. Wymyślałyśmy też, kim jest Miczidanka i skąd pochodzi?
No więc, Miczidanka, według Julki, pochodzi z kosmosu, jest kudłatym zwierzem z wielkim piórem, o które ciągle się potyka. Ma też bardzo długie wąsy, na których zjeżdża, jak po linie na Ziemię. Po skończonej wizycie, wspina się na swoją planetę, używając również tych samych wąsów.
  Oczywiście, należało to wszystko namalować... W trakcie malowania, wyklarowała się jeszcze jedna istotna informacja o Miczidance - kontrowersyjna! :-) Miczidanka nie posiada tarasu, ani balkonu, gdyż cierpi na lęk wysokości! :-D 



Cytat dnia: Chociaż raz dziennie naprawdę skup uwagę na dziecku lub bardzo poważnie odpowiedz mu na pytanie, a będzie to tyle samo warte, co całe godziny sprzędzone z dzieckiem, w czasie których nie poświęcasz mu uwagi.
źródło -> C. Rose & G. Dryden "Zabawy fundamentalne"

niedziela, 16 maja 2010

"Dzieci Azji" - Kambodża

Foto by Monika Gabryszewska :-)
  
  Tu już Kambodża. Dzieci zamiast być w szkole, kręcą się przy słynnym obiekcie świątynnym Ankor Wat. Próbują sprzedać jak najwięcej bransoletek. Są przy tym tak skuteczne, jak niejeden wybitny akwizytor! ;-) Nie znają współczesnych technik sprzedaży - po prostu - graja na emocjach! Wystarczy popatrzeć na zdjęcia i wiadomo o co chodzi...  

"Dzieci Azji" - Tajlandia c.d.


foto by Monika Gabryszewska
  
  Ta słodką Niunię, autorka zdjęcia, spotkała na ulicy Kao San w Bangkoku, późną wieczorową porą. Mała miała za zadanie prezentować regionalne nakrycia głowy i proponować biżuterię turystom! Wygląda na przyzwyczajoną, bo oczka się nie kleją..

"Dzieci Azji" - Tajlandia

  W cyklu "Dzieci Azji" prezentuję prace szalonej fotografki Moniki ;-)

foto by Monika Gabryszewska :-)

To maleństwo towarzyszyło swojej mamie w przygotowywaniu posiłków dla turystów na ulicy Kao San w Bangkoku. Nadmieniam, że była to ciemna nocka. Nasze dzieciaki to już dawno po kąpieli i paciorku w pieleszach..

Mały artysta! Cz. 3

Czy Twoje dziecko ma talent plastyczny?

Tak, jeśli:
  • chce tworzyć po swojemu, nie znosi, gdy ktoś mu się wtrąca;
  • ma swoje ukochane narzędzia pracy i nie umie wytłumaczyć, dlaczego  akurat te mu odpowiadają;
  • protestuje, gdy ma rysować według szablonu;
  • nie lubi kolorowanek i zawsze wychodzi poza linie, dorysowuje coś innego lub używa nieadekwatnych kolorów;
  • jego prace są bardzo zróżnicowane w zależności od jego nastroju;
  • interesuje się dziwnymi nazwami barw (yellow, bahama, krecia skórka, akwamaryna);
  • chętnie wypowiada się na temat oglądanych prac plastycznych;
  • uwielbia zajmować się rysowaniem, robieniem kolaży;
  • nie ma żadnych kłopotów z wyborem tematu pracy plastycznej;
  • rysuje postaci w ruchu, z wieloma szczegółami, umieszcza na rysunkach wątki poboczne, tło, lustrzane odbicia;
  • w naturalny sposób wyczuwa perspektywę.*
cyt. za E. Nowak "Jak wychować artystę" [w:] Sens, maj 2010

Mały artysta! Cz. 2

Czy Twoje dziecko ma talent literacki?

Tak, jeśli:
  • zawsze chętnie słucha bajek, opowiadań, wierszyków;
  • jest zainteresowane literami, pisaniem, z przyjemnością i ciekawością uczy się czytać;
  • często samo tworzy własne znaczki, składające się na coś w rodzaju pisma obrazkowego;
  • chętnie i ciekawie opowiada, a jego wypowiedzi są logiczne;
  • ma ucho do nowych słów i lubi je nietypowo zestawiać;
  • jest ciekawe prawdziwych historii i lubi ich słuchać;
  • ma pomysły na imiona dla różnych postaci, interesuje się, jak się nazywa każda rzecz, zjawisko czy cecha.*
*cyt. za E. Nowak "Jak wychować artystę" [w:] Sens, maj 2010 

Mały artysta! Cz.1

Czy Twoje dziecko ma talent muzyczny?

Tak, jeśli:
  • chce grać na jakimś instrumencie, garnie się do tego;
  • z przyjemnością uczestniczy w zajęciach z rytmiki;
  • podśpiewuje podczas zabaw;
  • ma łatwość zapamiętywania słów, melodii, rytmów, bardzo chętnie i często tańczy;
  • samo tworzy piosenki i śpiewa znane teksty na różną melodię;
  • lubi się popisywać, szuka okazji do publicznych występów;
  • nie rozumie, jak można nie kochać muzyki;
  • bardzo dobrze rozróżnia tempo, akcenty w muzyce i natężenie dźwięków.*
* cyt. za E. Nowak "Jak wychować artystę" [w:] Sens, maj 2010

sobota, 15 maja 2010

No to graaamyyy! :-)

  
  Julka była wyrozumiała! Taaa, muszę przyznać, że okazała zrozumienie dla mojej fascynacji muzycznej ;-) Została zapoznana z instrumentem strunowym, popróbowała, poszarpała struny, zaimprowizowała... i przeszła do porządku dziennego. Oczywiście, pośpiewałyśmy, jak się patrzy - trochę z akompaniamentem - trochę solo..
  Ale muszę z pokorą przyznać, że każdy człowiek jest indywidualnością, i każdego interesuje co innego. 
  Ale to jeszcze nie koniec... ;-)

piątek, 14 maja 2010

"Dzieci Świata"

    Wypisz, wymaluj Elena z filmu "Bandyta"! Polecam ten film, jak i ścieżkę dźwiękową do niego, szczególnie soundtrack "Taniec Eleny"! Rewelacja! :-)
http://studdento.wrzuta.pl/audio/3vndOddcTPa/michal_lorenc_-_taniec_eleny

Proszę Państwa oto ..... Julka!

    Wyliczyłam, że pracuję z Julką już 4 tygodnie. Raptem kilkanaście spotkań, bo spotykamy się 3 razy w tygodniu, a Mała tak się zdążyła podciągnąć. Na początku nawet nie potrafiła dobrze trzymać kredki w ręce, teraz potrafi już ładnie pokolorować kilka obrazków pod rząd, bez większego zachęcania - wręcz przeciwnie - sama to chce robić. Jest niesamowita, ma świetna pamięć, wręcz łyka wszystkie rymowanki, piosenki! Chętnie się bawi w różne gry edukacyjne i wciąga mnie też w swój dziecięcy świat. Ulubioną zabawą Julki jest Budowanie Miasta i opowiadanie, kto tam, żyje i co robi. Jak dla mnie bomba - dziewczynka sama utrwala to czego się nauczyła i jeszcze doskonali swoją twórczość! ;-)
     Julka jest 4 letnią dziewczynką, która nie chodzi do przedszkola! Rodzice kilkakrotnie podejmowali próby posłania córki do niejednego przedszkola - bezskutecznie. Zawsze się kończyło płaczem, rozpaczą i Mała wracała do domu, do babci i cioci. Twierdziła, że tak tęskni za domem, że nie jest w stanie tam zostać na dłużej. Bezradna mama, puściła wici, ze szuka osoby, która zajęłaby się edukacją opornej córki. I trafiłam się ja! Myślę, że rodzice nie żałują...
      Dziś mam plan poznać Julkę z moją przyjaciółką ...... gitarą! Ciekawa jestem reakcji..? :-)

Chcesz mgr przed nazwiskiem? Do Krakowa wal!

     Dziś na krakowskim Rynku Głównym odbywał się Festiwal Nauki. Wiodące uczelnie Krakowa prezentowały swoje wydziały. Był, oczywiście, leciwy i szacowny Uniwersytet Jagielloński, AGH z górnikami w adidasach i moja stara Alma Mater  - Uniwersytet Pedagogiczny. Każdy wydział miał przygotowany swoją wystawkę i prezentację. Wszystko pięknie, ładnie - zapryszczali przedstawiciele studenckiej braci, bardzo przejęci i zestresowani, prezentowali, to co ich nauczono ta tychże zacnych uczelniach. Pomiędzy namiotami przewijali się zaciekawieni uczestnicy Festiwalu: rozanieleni turyści w wieku senioralnym, z wypiekami na twarzach, obserwowali eksperymenty Wydziału Chemii; Krakowianie zwoływali się, bo ci z rolniczego rozdają jabłka i sadzonki za darmochę!
        Ale wszystko to nic! To mały pikuś! To co zaprezentował Wydział Filozoficzny UJ, do którego przecież przynależy Pedagogika, to było mistrzostwo świata!!! No więc Pedagogika przygotowała... malowanie twarzy, tworzenie na miejscu biżuterii, wytłumaczyli co znaczą tatuaże więzienne (to był pewnie pomysł studentów Filozofii, w ramach wiedzy tajemnej), uff na szczęście, pojawiła się chusta animacyjna Clanzy i uwaga, na koniec najlepsze... Karaoke! ;-)
    No więc, jak widać studiowanie pedagogiki, to zabawa i niekończące się impreza! Hmmm... Czy u nas na AP lub UP też tak  było? Czy tylko UJ taki imprezowy? ;-)

środa, 12 maja 2010

Słów kilka o małej Zosi :-)

       Niedawno zakończyłam pracę z moją 2,5 letnią podopieczną - Zosią. Bardzo dobrze wspominam ten czas i żal, że już dobiegł końca. Ale taka praca niani..
      Zosia jest świetną dziewczynką, bardzo inteligentną, bystrą i było nam dobrze ze sobą. Szczególnie miło wspominam czas zabaw i spacerów. Mała zaskakiwała mnie swoją wnikliwością i niezwykłą pamięcią. Jest typem uważnego obserwatora, zawsze zwraca uwagę na najmniejsze szczegóły i pyta, pyta, pyta... ;-) Bywały dni, kiedy nagle przywoływała, coś o czym rozmawiałyśmy tylko raz i dawno temu. A mnie zatykało... ja już zdążyłam zapomnieć, a ty to tak pamiętasz? :-) Na spacerach najbardziej interesowały ją rośliny i zwierzęta: stokrotki, tulipanki, pieski, kotki, ślimaczki, a przede wszystkim paw, którego, obowiązkowo należało codziennie odwiedzać i podziwiać! :-) Jest też zaskakująco dobrze rozwinięta pod względem manualnym. Pewnie trzyma kredkę, pędzel, nożyczki, klej. Codziennie więc powstawało mnóstwo prac: wycinanki, kolorowanki, wyklejanki. Z ciastoliny tworzyłyśmy, oczywiście, pawie i kotki.
      Zosia na początku pracy, nazywała mnie Ciocią, tak, jak uzgodniłyśmy to wspólnie z mamą dziewczynki. Z czasem, stałam się dla Małej "Moją Renatką".. :-) Szalenie miłe i łapiące za serce! :-)
      Ale nadszedł czas, kiedy musiałyśmy się pożegnać...
Mama Zosi napisała o mnie tak:

Referencja:  
   Pani Renata była bardzo lubiana przez moje dziecko, nawiązała z nim dobry kontakt, świetnie radziła sobie z jego humorami (bunt dwulatka). Odpowiedzialna, punktualna, niezawodna, uprzejma. Pod jej opieką dziecko było bezpieczne. Miała wiele ciekawych pomysłów na zabawę. Bawiąc uczyła. Śmiało mogę polecić jej osobę następnej rodzinie!
 
:-) 

A później pojawiła się... Julka! ;-)

wtorek, 11 maja 2010

Tytuł uciekł, bo nie chiał się nazywać spowiedzią powszechną ;-)


      Mam na imię Renata i mam 30 lat! Brzmi jak wyświechtany tekst ze starego życiorysu, dziś zwanego tajemniczo CV!(Dla wtajemniczonych, czy wtajemniczanych -> CV, to Curriculum Vitae, po łacinie "Życiorys". Odkąd łacina stała się językiem martwym, jest używana do utajniania rzeczy oczywistych)
;-D 
    Piękna trzydziestka! :-) Mówię sobie (i staram się tak czuć), że wkroczyłam w wiek stabilizacji emocjonalnej, akceptacji swojej osoby, poczucia własnej wartości, szacunku, dystansu oraz tolerancji siebie. No to naprawdę dużo osiągnęłam - zajęło mi to dobry kawał czasu! Bywają dni, kiedy zapominam, ale ustawiłam sobie "przypominajkę" w telefonie, na wypadek doła. ;P 
     Od około 5 lat, mniej lub bardziej zawodowo, pracuję z dziećmi, czyli: opiekuję się, kształtuję, nauczam, bawię się, czytam, spędzam czas, śpiewam, żartuję, tworzę, gram, jestem z nimi.... Czy to można nazwać pracą??? Raczej sposobem spędzania wolnego czasu! Przeważnie miłym! ;-)
     Mieszkam i pracuję w Krakowie. Cenię to miasto, bo daje wiele możliwości rozwoju, jest piękne i dobrze się tu czuję. Poza tym jest  świetnie zlokalizowane. Niedaleko stąd do gór, więc i świeżego powietrza i cudnych widoków. Na północ od Krakowa są przecież tereny Jury Krakowsko - Częstochowskiej z Ojcowem, Pieskową Skałą i Doliną Prądnika, a na południu Niepołomice z jej Puszczą i ścieżkami rowerowymi. W samym Krakowie jest też świetna trasa rowerowa wzdłuż Wisły (ostatnio udoskonalona) na Tyniec. Żyć nie umierać i korzystać z życia! ;-) A wiosna radosna zawitała.. Ruch to zdrowie i najlepszy sposób na odstresowanie, zresztą tak wyczytałam w bardzo mądrym magazynie psychologicznym SENS! (tak o tym trzeba pisać, bo to co najprostsze, jest przeważnie lekceważone! ;-P) Dzieciaki wiedzą o tym doskonale i to intuicyjnie, co najlepsze! 
    Więc ja też, jako przykładna Nianiouczycielka muszę wygrzebać rower z piwnicy, wyczyścić, nasmarować, napompować i jaaazdaa!

poniedziałek, 10 maja 2010

Zmiany, czyli o szukaniu swojego miejsca na Ziemi!

Zmiany, zmiany, zmiany... to to, co Wodniki lubią najbardziej! :-) Wyczekują z niecierpliwością Nowego, myślą jak to Nowe będzie wyglądało, snują scenariusze, widzą oczami wyobraźni.. I aż mają dreszcze, bo Nooowee już tuż tuż! Heh i oczywiście będzie Lepsze!
Ja swoje Nowe sama sprowokowałam. Powiedziałam dość Staremu, bo było denerwujące, stresujące, nużące, szarpiące nerwy, spalające, niesatysfakcjonujące i nie moje.
Moim Starym nazwę pracę w szkole, która to praca dała mi tyle doświadczeń, żebym mogła podjąć decyzję o porzuceniu tejże instytucji. Muszę jednak przyznać, że gdyby nie szkoła, nie dowiedziałabym się o sobie kilku rzeczy. Wiem, że praca z dziećmi, daje mnóstwo radości, satysfakcji, rozwija tak nauczyciela, jak i młodego człowieka. Wiem, że dobrze wybrałam zawód, chcę być nie tyle nauczycielem, co towarzyszem, przewodnikiem Dziecka w jego drodze ku dobremu życiu. Wiem, że chcę obserwować, jak pod wpływem mojego nakierowania Dziecko rozwija się i codziennie kształtuje.

Postanowiłam podjąć pracę jako niania oraz hmm indywidualny trener ;-) i dalej być z Dziećmi, mieć wpływ na ich życie, postawy. Uważam, że podjęłam dobrą decyzję. Moje Nowe jest nareszcie Moje! :-)