"Kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat!" /Janusz Korczak/

wtorek, 23 listopada 2010

Julka i przedszkole - C.D.


    Co zrobić, żeby dziecko zaczęło chodzić do przedszkola..?
Szczególnie takie, którego poczucie bezpieczeństwa pozostawia wiele do życzenia?
Julka to przykład dziecka, które posiada atrybuty uwagi i troski, ale nie autentyczne zaangażowanie rodziców w rozwój i potrzeby emocjonalne córki. Śmiem twierdzić, że dziewczynka za stały i pewny uważała jedynie swój dom – budynek. On zawsze stał na swoim miejscu, w nim można było dyktować swoje warunki i do niego wracali rodzice, którzy (o losie!) byli właśnie niestali, niepewni i niekonsekwentni. Cała reszta, czyli: najbliższa okolica, parki, place zabaw, sklepy, a szczególnie przedszkole - jawiła się, jako miejsce zagrożenia, na które reaguje się strachem.

   Dom, element stałości, stał się dla dziewczynki miejscem, z którego postanowiła nie wychodzić do przedszkola.

   Jak tu być pewnym, że mnie nie zostawią w tym przedszkolu, nie zapomną odebrać?  Mama tak późno wraca! Zresztą tam jest obco, nie wiadomo jak rozmawiać i bawić się z dziećmi, których jest duużooo, każą mi jeść jakieś obiady, które nie smakują tak, jak te babcine, będę musiała się dzielić, być grzeczną (cokolwiek to znaczy!) i słuchać pani..!?
Dobrze, że JEST niania! Ona zawsze wie, co chcę, spędza ze mną czas, śmieje się, czasem zabrania, odmawia, ale przynamniej wiem na czym stoję! Uff! ;-)

   Dlaczego ja stałam się nadzieją rodziców? To proste – BYŁAM.  I przez moją obecność, pomału Julka nabierała pewności i poczucia bezpieczeństwa, również poza domem.

niedziela, 21 listopada 2010

Moja przygoda z Tutoringiem

   Odkąd dowiedziałam się o projekcie AKADEMIA PRZYSZŁOŚCI organizowanym przez Stowarzyszenie Wiosna, wiedziałam, że jest to coś dla mnie. Dosłownie ciągnęło mnie, żeby zacząć działać w tym projekcie. Wysłałam  więc szybko maila do koordynatora projektu i dostałam od niego wyczerpujące informacje, jak wygląda rekrutacja. Miałam szczęście, gdyż okazało się, że zdążę się załapać na ostatnie rozmowy rekrutacyjne i szkolenie wolontariuszy.
   Tak, jest to akcja ochotnicza – wolontariusz, po szkoleniu dostaje miano osobistego tutora wybranego ucznia z danej szkoły. Aby uczeń mógł uczestniczyć w tym projekcie, wcześniej musiała znaleźć się osoba, która wykupiła dla niego indeks. Więcej o tej akcji tutaj: http://www.akademiaprzyszlosci.org.pl/article/1914.htm
Tak więc, po przejściu rekrutacji i szkolenia, oficjalnie jestem tutorem.

   Kim jest tutor? W dosłownym tłumaczeniu, to korepetytor, tyle, że tutorzy z Wiosny są niezwykli! Stawiamy, nie tyle na poprawę ocen, podciągnięcie się w nauce  ucznia (możemy to osiągnąć pośrednio), co na wzrost własnej wartości, odkrywanie w sobie zdolności do osiągania sukcesów, rozwijanie dociekliwości poznawczej, otwarcie na samorozwój.

   Zajęcia z tutorem powinny być wyjątkowe, oparte na metodach aktywizujących i twórczego myślenia. Dzięki temu wolontariusz ma szansę dotrzeć do dziecka i wzbudzić w nim „głód wiedzy” i samodzielność.

   Już wiem w jakiej szkole będę działać (zajęcia odbywają się właśnie w szkołach, które zgłosiły się do projektu AKADEMIA PRZYSZŁOŚCI) Teraz czekam na przydzielenie mi ucznia..Już nie mogę się doczekać! :-)
   Po szkoleniu jestem pełna entuzjazmu i oczekiwania (naprawdę świetni ludzie działają w Wiośnie!:-)). Myślę, że razem z uczniem będziemy się rozwijać – taki przynajmniej mam plan! :-)




"Nie bój się Sucharku - powiedział Jonatan - Jesteś teraz Karolem Lwie Serce, pamiętaj!"
Astrid Lindgren - "Bracia Lwie Serce"

Julka i przedszkole

    Regularnie pracuję z Julką już od 4 miesięcy. Zaczęłyśmy się spotykać pod koniec lipca (pisałam o tym fakcie w lipcowym poście). Przez ten czas moja podopieczna poczyniła ogromne postępy. Rozwinęła swoje zdolności manualne - z chęcią rysuje, maluje, wykleja, itp. Wyciszyła się, stała się bardziej empatyczna, dostrzega potrzeby innych. Świetnie reaguje na muzykę - tańczy śpiewa, nuci. No i największy przełom – zaczęła uczęszczać do przedszkola!!!

   Na początku naszej pracy, dziecko reagowało alergicznie na samo słowo „przedszkole” – płacz, krzyk, choroby, moczenie nocne. Rodzice bezsilnie załamywali ręce, gdyż nie wiedzieli co robić w tej sytuacji. Dziecko w wieku 4 lat powinno już regularnie uczęszczać to takiej placówki, a Jula nawet nie myślała, żeby zrezygnować z „domowych uciech”. W domu miała poczucie bezpieczeństwa, możliwość wpływu na wiele spraw, szczególnie dotyczących jej samej. Była przyzwyczajona, że domownicy spełniają jej życzenia, a jeśli nie wyrażali takiej chęci – to i tak umiała sprawić, że dostawała to co chce. ;-) Rodzice, niesłychanie zapracowani, wracający późnym wieczorem do domu, byli bardzo podatni na jej „argumenty”. A chcąc zrekompensować swoją długą nieobecność, tym bardziej obdarowywali, czym tylko chciała. Gdy pojawiała się mama, dziecko nie odstępowało jej ani na krok. Zmęczona rodzicielka, chcąc nie chcąc, spełniała oczekiwania córki, dla tzw. świętego spokoju.
   Zresztą, nie ma się co dziwić - dziecko rzadko widujące rodziców jest bardzo żądne ich obecności – taka też była Julka.

  Jak w takiej sytuacji sprawić, żeby dziewczynka zaczęła uczęszczać do przedszkola?
Dziecko odczuwające notoryczny brak obecności rodziców, posiadające wszelkie możliwe zabawki i gry, mające swoją nianię, która zabiera w atrakcyjne miejsca, porozumiewające się przeważanie tylko z dorosłymi  - ma pójść do tego „okropnego przedszkola” i zostać bez osób, spełniających wszystkie zachcianki???
Niemożliwe! ;-)
W dodatku w tym strasznym miejscu są straszne dzieci, które na pewno będą niemiłe i pozbawią wszystkiego – zabawek i uwagi! 
I jeszcze trzeba się umieć dzielić! 
Niemożliwe! 
„Nie pójdę do żadnego, głupiego przedszkola!”
Tym sposobem Julka zwiedziła 4 placówki przedszkolne. Przeważnie kończyło się po 2 wizytach. Na trzeci dzień, dziecko kategorycznie odmawiało pójścia i rodzice kapitulowali (bo przecież musieli iść do pracy).
Nadzieja wstąpiła, gdy pojawiłam się ja… ;-)